Wydawałoby się, że nie ma nic prostszego jak zrobić kopię danych i możemy już spać spokojnie. Pomijam tych mniej odpowiedzialnych, którzy kopii nie robią, gdyż liczą, że ich dyski są jak Lenin wiecznie żywe i nigdy się nie zepsują.
Inne zagrożenia w tym wirusy i konie trojańskie ich także nie dotkną. A więc robimy kopię i trzymamy ją powiedzmy na zewnętrznym dysku twardym, pendrive lub w chmurze. Zachowaliśmy wszystkie niezbędne środki bezpieczeństwa. Mija kilka miesięcy lub nawet lat. I wtedy coś się dzieje takiego, że to nasze spokojnie spoczywające sobie archiwum staje się sprawą życia lub śmierci. Dosłownie! Może chodzić na przykład o kontrolę skarbową. Odszukujemy szybko nasze dane i są one poprawne. Cóż z tego jeśli … nie mamy do nich programu. I tu cała historia się zaczyna.
Okazuje się bowiem, że „starych danych” czasami (a może i często) nie można wczytać korzystając z najnowszej wersji programu. Wiele spraw zmienia się w trakcie rozwoju produktu przez lata i producent często nie zapewnia tzw. kompatybilności wstecznej. Jakby tego nie nazywać wczytać się nie da i już. Czyli pozostajemy z danymi i nie mamy jak ich użyć. Niezbędna jest wersja, stara wersja a my mamy tylko nową. Jeśli minęło kilka lat to na stronie producenta czy dystrybutora takiej wersji już zapewne nie będzie. Nie każda firma ma automatyczną wysyłkę starych wersji. Nawet więcej, mało kto ma. Tak więc pozostaje kontakt z producentem, oczekiwanie i … często dodatkowa odpłatność. Można tego łatwo uniknąć archiwizując razem z danymi wersje instalacyjne programów. A że wielu o tym zapomina po to właśnie jest ten wpis, żeby pamiętać. Te dodatkowe kilkadziesiąt megabajtów uchroni nas przed dodatkowym oczekiwaniem i zbędnymi kosztami. A gdyby producent przestał istnieć, to jest to nasza jedyna deska ratunku.
[źródło: ItwMSP, 04.11.2013]